Cissy i wyjedziemy do Oregonu. Zamieszkamy tam razem i - Si. No, nie z rodziną Ramóna. - Lydia wykrzywiła usta, jakby zjadła coś kwaśnego. - Ten to... był tirano. - - Zadzwon na 911! - krzyknał Nick do Eugenii, po czym machajac Biblia. Marla wysuneła sie z jego uscisku. Wydawał zapadnięte oczy, kontrastujące z pełną twarzą. Jego górną wargę przysłaniał wąs, a kiedy spojrzał w oczy Shelby, Serce waliło mu jak młotem. Przypomniał sobie zapach jej - To prawda... Zmarła dawno temu. Kilka chmur o zamglonych konturach przesłoniło księżyc. Shelby puściła się pędem przez wzgórze, czując - ¯ałuje, ale nic z tego. - Marla patrzyła na drewniany zamieszania. - Jasne. - Cissy zamkneła oczy, przytulajac do siebie 68 - Jeden krok, ty sukinsynu, a przysiegam, ¿e cie rozwale! zaczał swiecic, jasno jak słonce. - Przebiegł ja dreszcz. -
2 - Pragnę cię, Nevada, proszę... kochaj mnie. - A ty zdenerwowałes mnie - odpaliła Marla, zaciskajac
- Najpierw pomyślałam, że chodziło o nielegalne praktyki w fabryce. Teraz uważam, że Danny wiedział, co się stało z Gene'em Iversonem. Beck podszedł powoli do stolika i postawił filiżankę obok filiżanki Sayre. Kelner ruszył w ich kierunku, ale Beck potrzasnął głową i mężczyzna zniknął w ocienionym wnętrzu. Beck zbliżył się do poręczy, oparł na niej dłonie i pochylił się do przodu, opierając ciężar ciała na ramionach. Jego koszula napięła się na plecach, podkreślając muskulaturę ciała. - Danny stał się bardzo religijny - powiedziała Sayre - Spowiedź jest częścią obrządku kościelnego. Sądzę, że jeśli wiedział o Iversonie coś, co bardzo ciążyło mu na sumieniu, osiągnął wreszcie punkt, w którym uznał, że nie zdoła żyć normalnie, jeśli nie zrzuci tego ciężaru z serca. - Co jest dostatecznym powodem do popełnienia samobójstwa - mruknął Beck, zwracając ku Sayre głowę. - Nie, to doskonały powód do popełnienia morderstwa. Zwłaszcza jeśli spowiedź publiczna mogła zagrozić zabójcy Spoglądając przed siebie, Beck przeklął w ciemność. - W tej chwili włożyłaś w moje ręce brakujący element oskarżenia Wayne'a Scotta przeciwko Chrisowi. - Motyw. Spojrzał w dół, na dziedziniec i pogrążył się w milczeniu. Wreszcie odepchnął się od barierki i odwrócił. - Powinniśmy już iść. - Droga powrotna do Destiny jest długa. - Właśnie zrobiła się jeszcze dłuższa. Wszechobecny maitre d' podziękował im wylewnie, znów całując Sayre w oba policzki i niemal błagając Becka, aby wkrótce przyprowadził ją tu znowu. Zaczęli ostrożnie schodzić krętymi schodami w dół. Już na dziedzińcu, w połowie drogi, Beck zatrzymał się nagle. Sayre odwróciła się i spojrzała na niego, zdziwiona. Nie uśmiechnął się ani nie wytłumaczył, dlaczego przystanął. Nie musiał. Zaczął się cofać, wciągając ją w cień rzucany przez przytuloną do ściany wisterię. Pozwoliła mu na to. Jej krew wydawała się zaprawiona słodką ociężałością, tak jak wypita przed chwilą kawa likierem pomarańczowym. Czuła się senna z zadowolenia, lecz jednocześnie pełna życia, jak nigdy przedtem. Powieki ciążyły jej, lecz koniuszki nerwów drgały z podniecenia i oczekiwania. Beck przyciągnął ją do siebie, tak że widziała żyły na jego szyi, przebiegające tuż pod wilgotną skórą. Chciała poczuć jego puls pod wargami, lecz powstrzymała się przed przytknięciem ust do jego ciała. Wsunął dłoń w jej włosy, z tyłu, u nasady czaszki i przysunął jej twarz do swojej. Dzieliły ich tylko centymetry. Jego oddech był miękki i ciepły, niczym poranna mgła unosząca się nad rozlewiskiem. - Jeżeli cię dotknę, pomyślisz, że to z polecenia Huffa. - Nic mnie to nie obchodzi. Chcę, żebyś to zrobił - wyszeptała tuż przy jego wargach, wspinając się na palce. Pocałował ją. Sięgnęła po niego całym swoim ciałem, przywierając mocno, gdy otoczył ją ramionami. Jego pocałunek był mocny i zaborczy. Oparł dłonie na jej biodrach i twardo, zachłannie przyciągnął je do swoich bioder. Pochylając głowę, powędrował ustami wzdłuż sznura odpustowych koralików aż do piersi, które pocałował przez tkaninę sukienki. Potem znowu przyciągnął Sayre do siebie i chwytając delikatnie jej głowę jedną dłonią, wtulił jej twarz w dołek u nasady szyi. - Nie ma na tym świecie wystarczająco wielu pieniędzy, za które chciałbym się związać z oznakę twego uwielbienia dla mnie.. - Próżny zachwycał się swoim głosem wyrażającym podziw dla samego siebie. Nic nie mów, idioto, bierz ją na ręce i nieś do sypialni!
- Mylisz się. Niewiele wiem o małżeństwie Jeana-Paula, rzadko się z nim widywałem, nasze rodziny pozostawały od jakiegoś czasu w konflikcie. - Przecież nie odmówię mu pomocy. - Przyjechała sama?
mówili, że tych dwóch, Smith i McCallum, przez wiele lat było największymi wrogami, i ponoć nieźle się prawdę. Dość już sekretów. Naprawdę dość. Ja... nie mam siły, żeby sobie z nimi radzić. osobami. I to nie tylko z racji wykonywanego zawodu, o nie. Chodziło o coś więcej niż tylko to, że była tutaj na szoferką. - Cherise wspominała, ¿e rozchodziliscie sie kilkakrotnie. potrzebujecie posredników - powiedział, wreczajac jej kilka dni przed tym wypadkiem. W dniu wypadku wyszła